Miałem okazję przyjrzeć się bliżej pracy naszych współpracowników w Chinach, dzięki organizacji wizyty biznesowej, jaką zorganizowała nasza firma. Z lotniska pojechaliśmy do całkiem ładnego i nowoczesnego hotelu, a następnie prosto na plantację herbaty, soczystej, zielonej i pięknej. Spodziewaliśmy się zastać idylliczny chiński krajobraz pełen wieśniaków w ryżowych kapeluszach, chłopek niosących na głowie liście herbaty, jednakże zastaliśmy coś zgoła innego. To co zobaczyliśmy, raczej nie przystawało do koncepcji Chin jaka jest powszechnie znana w Europie i do Kraju Środka z którego obrazki można zobaczyć w folderach turystycznych. Przede wszystkim, całe rolnictwo było niesłychanie zmechanizowane, a nawet zrobotyzowane. Żadnych chłopów w bambusowych kapeluszach, a zamiast tego nowiutkie ciągniki amerykańskiej firmy John Deere i podobne do nich jakiejś chińskiej marki, pewnie zresztą w mniej lub bardziej udany sposób skopiowano ich konstrukcję. Stacja badawcza z nowoczesnym sprzętem i podłączonymi do niej komputerami, pokazując wilgotność powietrza, ilość spalin i jeszcze wiele innych rzeczy, opisanych na monitorach chińskimi krzaczkami więc i tak nie mogłem ich zrozumieć. Sami rolnicy na pewno wyglądali czyściej i schludniej niż polscy robotnicy, w jednakowych niebieskich kombinezonach i w jakichś czapko-hełmach na głowie. W zdyscyplinowany sposób prowadzili maszyny i dyrygowali ruchem. W halach do których zwożone były liście zerwanej herbaty i jeszcze innych roślin, jak sądzę jakichś chińskich ziół tradycyjnej medycyny ludowej, które w ogóle nie są znane w Europie, a które uprawia się tam masowo i sprzedaje później w aptekach jako różne specyfiki, znajdowały się czyściutkie linie produkcyjne, na których liście były sortowane, później czyszczone parowo, a następnie wpadały do dużych plastikowych kontenerów (podobnych do naszych pojemników na śmieci na kółkach), żeby później gdzieś pojechać, pewnie do pakowania w pojedyncze torebki. Wszystko to sprawiało wrażenie niczym koncert jakiegoś dyrygenta, zarządzającego wielką orkiestrą.
A to dopiero był początek naszych wrażeń. Jak widać, różni się on od wizerunku tego kraju, jaki z jakiegoś powodu mamy utrwalony. Będę tutaj więc opisywał moje spostrzeżenia i przygody z Państwa Środka. Myślę, że wszyscy wiedzą, że potocznie krajem środka nazywa się najliczniejsze państwo świata i jedną z najstarszych cywilizacji na świecie, źródło Azji. Chodzi oczywiście o Chiny, potężne mocarstwo, które już w starożytności wytyczało kierunki rozwoju mniejszych królestw, takich jak Korea i Japonia, a jego kultura i cywilizacja rozprzestrzeniała się po całym kontynencie azjatyckim, docierając nawet do Europy. Niektóre źródła historyczne są nawet zdania, że to chińscy mnisi jako pierwsi dotarli do wybrzeży Ameryki przed Kolumbem, dzisiaj trudno to jednak udowodnić. Chiny popadły z czasem jednak w niewolę mongolską - dynastia Qing, a następnie przyszedł ciężki okres kolonizacji i rozbicia, który wiązał się z podzieleniem tego kraju na wiele małych królestw, rządzonych przez watażków wyzyskujących ludzi. W roku 1920 wybuchła rewolucja która bardzo mocno zmodernizowała Chiny, ostatnia cesarzowa została pozbawiona tronu, a prawdziwie demokratyczną władzę objął szanowany do dziś Sun Yat-Sen, reformator i intelektualista, a także wielki przywódca. Niestety, Chiny miały później pecha podobnego jak Polska, znajdując się na granicy z agresywnym, faszystowskim sąsiadem, który poprzez swoje marionetkowe państwo - Mandżuria, związał Chiny wojną i doprowadził do wielu mordów, grabierzy i gwałtów. Tym agresorem była Japonia, która zniszczyła demokratyczne Chiny i zrujnowała je, torując drogę dla komunisty Mao Tse-Tunga, który był później źródłem jeszcze większej ilości cierpień dla Chińczyków (choć dzisiaj jest on oficjalnie uznawany za ojca kraju). Wprowadził on między innymi tzw. "rewolucję kulturalną", która była okresem terroru i represji, a także tragicznego zarządzania państwem, prowadzącym między innymi do największej klęski głodu w historii świata, która w latach 50. XX wieku stała się przyczyną śmierci wielu milionów osób. Po śmierci Mao władzę przejął Deng Xiaoping, który wprowadził Chiny na drogę kapitalizmu i który skierował chińczyków w stronę rozwoju przemysłu, którego produkty obecnie są dziś dosłownie w każdym domu na świecie. Produkuje się tam etniczne gadżety. Chiny zachowują do dziś status państwa komunistycznego, jednakże jak wiele rzeczy w Azji, również "komunizm" jest tam pozorny i faktycznie ustrój ten określa się jako "państwowy kapitalizm", w którym panuje wolność obrotu gospodarczego, a właścicielami największych przedsiębiorstw są działacze partyjni. Ten dziwny system w jakimś stopniu odpowiada konfucjańskiej mentalności tego narodu i to on sprawił, że Państwo Środka stało się w XXI wieku mocarstwem, posiada drugą najpotężniejsza gospodarkę na świecie i chce wysłać człowieka na Księżyc, mając zresztą wiele innych sukcesów we własnym programie kosmicznym. A jak będą się rozwijały w przyszłości? O to nie musimy się martwić. Dla tego kraju perspektywy są znakomite i jestem pewien, że wkrótce będziemy mogli przeczytać jeszcze więcej o mocarstwowych planach Chin. A te, chciałbym śledzić na moim blogu, do którego czytania zachęcam.
0 Comments
Leave a Reply. |
Mój blogMam tu coś napisać o sobie, ale dokładnie nie wiem co, więc uzupełnię później :) |